Znany wśród analityków jest cykl ośmioletni zmian cen złota. Został on zaobserwowany i opisany przez siostry Mary Anne i Pamelę Aden, specjalizujące się w analizach rynku złota a także walut i stóp procentowych. Analizy prowadzone są za okres od lat 60-tych ubiegłego stulecia, kiedy rozpoczął się wolny handel złotem po upadku systemu z Bretton Woods.
Dołki cenowe mają miejsce co 7-8,5 lat. Ostatni dołek był w listopadzie 2008 r., co wskazuje, że jesteśmy prawdopodobnie w piątym cyklu.
Jeżeli realne stopy procentowe obligacji rządowych są ujemne (patrz wykres) to oznacza, że inwestycje w te instrumenty dają ujemną stopę zwrotu po uwzględnieniu inflacji. To tworzy warunki dla rynku byka dla złota, który w tej sytuacji nie ma konkurencji. Dwa największe wzrosty cen złota miały miejsce, kiedy realne stopy procentowe były negatywne. Stąd złoto drożało silnie we wrześniu ubiegłego roku bijąc nominalnie rekord cenowy.
Dodatkowo siła złota była wyższa niż innych metali szlachetnych od ubiegłego roku, kiedy Europa wpadła w poważne tarapaty.
Na korzyść złota przemawia również fakt, że nawet po umocnieniu się dolara złoto nie straciło na cenie. Cena złota pozostawała powyżej grudniowego minimum, kiedy indeks dolara amerykańskiego wzrósł do poziomu najwyższego od dwóch lat. Tego rodzaju sytuacja świadczy o dużym potencjale wzrostowym cen złota. Jest też wysoki popyt na złoto szczególnie z Indii i Chin. Złoto kupują też banki centralne. W 2011 roku tempo zakupów było najszybsze od 50 lat. W tym roku zostanie osiągnięty podobny wynik, podał World Gold Council.
Pierwszą linią oporu będzie cena 1700 dolarów za uncję a następnie 1800 dolarów. Jeżeli cena złota przebiłaby poziom 2000 dolarów za uncję, wówczas mógłby powstać silny rynek wzrostowy.
Fala wzrostowa może dać sporo zarobić, co jest szczególnie atrakcyjne w sytuacji, kiedy rynki akcji znajdują się w marazmie. Wiele wskazuje, że przez najbliższe klika lat złoto da więcej zarobić, niż giełdy papierów wartościowych. Będzie też dobrym zabezpieczeniem przed skutkami kryzysu.
Dołki cenowe mają miejsce co 7-8,5 lat. Ostatni dołek był w listopadzie 2008 r., co wskazuje, że jesteśmy prawdopodobnie w piątym cyklu.
Jeżeli realne stopy procentowe obligacji rządowych są ujemne (patrz wykres) to oznacza, że inwestycje w te instrumenty dają ujemną stopę zwrotu po uwzględnieniu inflacji. To tworzy warunki dla rynku byka dla złota, który w tej sytuacji nie ma konkurencji. Dwa największe wzrosty cen złota miały miejsce, kiedy realne stopy procentowe były negatywne. Stąd złoto drożało silnie we wrześniu ubiegłego roku bijąc nominalnie rekord cenowy.
Dodatkowo siła złota była wyższa niż innych metali szlachetnych od ubiegłego roku, kiedy Europa wpadła w poważne tarapaty.
Na korzyść złota przemawia również fakt, że nawet po umocnieniu się dolara złoto nie straciło na cenie. Cena złota pozostawała powyżej grudniowego minimum, kiedy indeks dolara amerykańskiego wzrósł do poziomu najwyższego od dwóch lat. Tego rodzaju sytuacja świadczy o dużym potencjale wzrostowym cen złota. Jest też wysoki popyt na złoto szczególnie z Indii i Chin. Złoto kupują też banki centralne. W 2011 roku tempo zakupów było najszybsze od 50 lat. W tym roku zostanie osiągnięty podobny wynik, podał World Gold Council.
Pierwszą linią oporu będzie cena 1700 dolarów za uncję a następnie 1800 dolarów. Jeżeli cena złota przebiłaby poziom 2000 dolarów za uncję, wówczas mógłby powstać silny rynek wzrostowy.
Fala wzrostowa może dać sporo zarobić, co jest szczególnie atrakcyjne w sytuacji, kiedy rynki akcji znajdują się w marazmie. Wiele wskazuje, że przez najbliższe klika lat złoto da więcej zarobić, niż giełdy papierów wartościowych. Będzie też dobrym zabezpieczeniem przed skutkami kryzysu.
Źródło: Aden Forecast