Na dzisiejszym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej (RPP) podjęła decyzję o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomie, czyli 3,75 proc.
To już drugi miesiąc bez obniżki. W redukcji stóp przeszkadza Radzie wysoka inflacja. Nasza gospodarka też całkiem nieźle sobie radzi, więc nie ma presji na dodatkowe pobudzanie jej poprzez obniżki stóp. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że już od kilku miesięcy redukcje oficjalnych stóp
procentowych nie przekładają się na spadek oprocentowania kredytów. Jest ono bowiem zależne bardziej od sytuacji panującej na rynku finansowym. Ten zaś ostatnio nie reaguje zbyt mocno na to, co robi bank centralny. Mimo obniżania oficjalnych stóp procentowych, rynkowa cena pieniądza, od której zależy oprocentowanie kredytów udzielanych przez banki, nie tylko nie spada, ale wręcz rośnie. Świadczą o tym zwiększające się stawki WIBOR, odzwierciedlające właśnie rynkową ceną pieniądza i stanowiące podstawę określania przez banki oprocentowania kredytów.
Rada Polityki Pieniężnej najwyraźniej dostrzegła mniejszy wpływ obniżania stóp na koszt kredytów. Dlatego też postanowiła zadziałać inaczej – poprzez obniżenie stopy rezerwy obowiązkowej z 3,5 do 3 proc. Tego instrumentu wpływania na rynek kredytowy banki centralne używają znacznie rzadziej, niż zmian stóp procentowych. Mechanizm jego działania jest prosty. Banki udzielają kredytów między innymi ze środków pozyskanych
z lokat zakładanych przez klientów. Jednak część pieniędzy z tych lokat musi być przeznaczona właśnie na rezerwę obowiązkową, o którą pomniejsza się możliwość udzielania kredytów. Rada postanowiła dziś zadziałać w kierunku zwiększenia możliwości kredytowych właśnie poprzez złagodzenie tego obowiązku. Otworzyła w ten sposób bankom znacznie szerzej furtkę do zwiększenia możliwości udzielania kredytów, zarówno klientom indywidualnym, jak i przedsiębiorstwom. Poprawiła też w ten sposób proporcje między popytem i podażą na rynku kredytowym. A przecież rządzi się on takimi samymi prawami, jak każdy inny rynek. Zwiększenie podaży (w tym przypadku kredytów) powinno spowodować obniżenie ceny, czyli oprocentowania pożyczek.
To decyzja o wiele bardziej korzystna, niż stosowane przez inne banki centralne na świecie skupowanie od banków papierów dłużnych lub drukowanie pieniędzy i kierowanie ich na rynek. Nie powoduje ona niekorzystnych dla rynku i gospodarki zjawisk.
Na reakcję banków trzeba będzie trochę poczekać, ale z pewnością skutki tej decyzji będą dla kredytobiorców korzystne. Środowisko bankowe od dłuższego czasu postulowało zastosowanie takiego właśnie posunięcia, argumentując, że wpłynie ono na większą podaż kredytów a tym samym i ich kosztu. Teraz wypada „trzymać banki za słowo".
To już drugi miesiąc bez obniżki. W redukcji stóp przeszkadza Radzie wysoka inflacja. Nasza gospodarka też całkiem nieźle sobie radzi, więc nie ma presji na dodatkowe pobudzanie jej poprzez obniżki stóp. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że już od kilku miesięcy redukcje oficjalnych stóp
procentowych nie przekładają się na spadek oprocentowania kredytów. Jest ono bowiem zależne bardziej od sytuacji panującej na rynku finansowym. Ten zaś ostatnio nie reaguje zbyt mocno na to, co robi bank centralny. Mimo obniżania oficjalnych stóp procentowych, rynkowa cena pieniądza, od której zależy oprocentowanie kredytów udzielanych przez banki, nie tylko nie spada, ale wręcz rośnie. Świadczą o tym zwiększające się stawki WIBOR, odzwierciedlające właśnie rynkową ceną pieniądza i stanowiące podstawę określania przez banki oprocentowania kredytów.
Rada Polityki Pieniężnej najwyraźniej dostrzegła mniejszy wpływ obniżania stóp na koszt kredytów. Dlatego też postanowiła zadziałać inaczej – poprzez obniżenie stopy rezerwy obowiązkowej z 3,5 do 3 proc. Tego instrumentu wpływania na rynek kredytowy banki centralne używają znacznie rzadziej, niż zmian stóp procentowych. Mechanizm jego działania jest prosty. Banki udzielają kredytów między innymi ze środków pozyskanych
z lokat zakładanych przez klientów. Jednak część pieniędzy z tych lokat musi być przeznaczona właśnie na rezerwę obowiązkową, o którą pomniejsza się możliwość udzielania kredytów. Rada postanowiła dziś zadziałać w kierunku zwiększenia możliwości kredytowych właśnie poprzez złagodzenie tego obowiązku. Otworzyła w ten sposób bankom znacznie szerzej furtkę do zwiększenia możliwości udzielania kredytów, zarówno klientom indywidualnym, jak i przedsiębiorstwom. Poprawiła też w ten sposób proporcje między popytem i podażą na rynku kredytowym. A przecież rządzi się on takimi samymi prawami, jak każdy inny rynek. Zwiększenie podaży (w tym przypadku kredytów) powinno spowodować obniżenie ceny, czyli oprocentowania pożyczek.
To decyzja o wiele bardziej korzystna, niż stosowane przez inne banki centralne na świecie skupowanie od banków papierów dłużnych lub drukowanie pieniędzy i kierowanie ich na rynek. Nie powoduje ona niekorzystnych dla rynku i gospodarki zjawisk.
Na reakcję banków trzeba będzie trochę poczekać, ale z pewnością skutki tej decyzji będą dla kredytobiorców korzystne. Środowisko bankowe od dłuższego czasu postulowało zastosowanie takiego właśnie posunięcia, argumentując, że wpłynie ono na większą podaż kredytów a tym samym i ich kosztu. Teraz wypada „trzymać banki za słowo".
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance