Dzięki refinansowaniu drogiego kredytu hipotecznego
można zaoszczędzić przez 30 lat nawet 90 tys. zł. Warto więc dokonać weryfikacji swego zadłużenia i porównania z aktualnymi ofertami bankowymi.
Jednym z efektów niedawnego globalnego kryzysu
finansowego był utrudniony dostęp do kredytów hipotecznych. Banki podniosły
oprocentowanie, przestały udzielać kredytów bez wkładu własnego, a wiele z nich
wycofało się z kredytów walutowych. Mimo tego w 2009 roku zaciągnęliśmy ponad
180 tys. kredytów. Podstawową wadą tych pożyczek jest ich cena. Średnia marża
kredytu złotowego z wkładem własnym wynosiła w trzecim kwartale 2009 r. 3 pkt
proc., podczas gdy obecnie dla takich samych parametrów jest to 1,7 pkt proc. W
przeliczeniu na raty 30-letniego kredytu na 300 tys. zł. Jest to ok. 200-250 zł
różnicy miesięcznie, co przez 30 lat spłacania kredytu daje nawet 90 tys. zł
oszczędności.
W takiej sytuacji – z punktu widzenia klienta – najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana drogiego kredytu na tańszy. W bankowej nomenklaturze operacja taka nazywa się refinansowaniem. Dla kredytobiorcy jest to po prostu spłata droższego zadłużenia tańszym. Działania należy zacząć od próby renegocjacji umowy z własnym bankiem. Warunki rynkowe przez ostatnie dwa lata bardzo się zmieniły i jest szansa, że wysoką marzę uda się obniżyć. Nie ma jednak szans, by bank sam wystąpił z taką propozycją, co więcej, dopiero realne zagrożenie odejściem z kredytem do innej instytucji może skłonić go do ustępstw.
Oczywiście banki niechętnie pozbywają się klientów, sposobem na powstrzymanie masowych refinansowań kredytów jest prowizja pobierana za wcześniejszą spłatę kredytu. Każdy bank ma swoje podejście do tej opłaty. W Getin Noble Banku w pierwszym roku trwania kredytu trzeba by zapłacić aż 5 proc. kwoty kredytu, ale co rok prowizja maleje o 1 pkt proc. i po 5 latach operacja ta jest już darmowa. W większości instytucji prowizja istnieje tylko w pierwszych trzech latach, ale np. w Kredyt Banku i PKO BP zawsze wynosi 1,5 procent. Prowizji za wcześniejszą spłatę w ogóle nie pobierają m.in. Bank Pocztowy, Bank Zachodni WBK, ING Bank Śląski, mBank i MultiBank.
W związku z istnieniem prowizji za wcześniejszą spłatę może się okazać, że cała operacja będzie nieopłacalna. Aby w ogóle miała sens, koszt prowizji i innych opłat powinien się zwrócić w ciągu roku-dwóch lat, maksymalnie trzech. Aby rozpocząć procedurę uzyskania kredytu finansowego należy mieć obecną umowę z bankiem i zaświadczenie o aktualnym stanie zadłużenia. Oczywiście należy też przygotować standardowe dokumenty jak zaświadczenie o dochodach i komplet informacji o innych spłacanych kredytach.
Niektóre banki bardzo chętnie przyjmują niezadowolonych klientów innych instytucji. Należą do nich m.in. Bank Ochrony Środowiska i Eurobank. Pierwszy ma liberalną politykę liczenia zdolności kredytowej, co dla wielu osób ma niebagatelne znaczenie. Obecnie w BOŚ trwa promocja, w której w złotych można zaciągnąć kredyt bez prowizji za udzielenie i z marżą od 1,5 pkt. proc. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość dołożenia do kredytu dodatkowych pieniędzy, które klient może przeznaczyć na dowolny cel. Ważne, aby łącznie cel mieszkaniowy przekraczał 50 proc. kwoty kredytu. Nadwyżka ponad to co przeznaczone będzie na spłatę kredytu hipotecznego, oprocentowana będzie jak pożyczka hipoteczna – czyli dużo niżej niż zwykłe kredyty gotówkowe. Jeśli ktoś potrzebuje akurat pieniędzy na inny cel – jest to oferta właśnie dla niego. Jeśli chodzi o kredyt refinansowy to nieźle wygląda też oferta Eurobanku, który także nie pobiera prowizji za udzielenie, a marże zaczynają się od 1,3 pkt proc.
Podobną ofertę jak BOŚ (możliwość dołożenia dodatkowych środków na dowolny cel), ale w euro, ma Bank DnB Nord, który jednak specjalizuje się w obsłudze zamożniejszych klientów. Najciekawiej jego aktualna promocja prezentuje się w oczach osób zarabiających więcej niż 5 tys. zł i pożyczających więcej niż 400 tys. złotych. W tym przypadku na cel mieszkaniowy musi być przeznaczone co najmniej 55 proc. całości kredytu. Ale z kredytami walutowymi zalecana jest dodatkowa ostrożność, bo różnice kursowe i spready mogą uczynić całą operację kompletnie nieopłacalną.
Rozważając refinansowanie kredytu należy pamiętać, że każdy bank ma inne podejście do liczenia zdolności kredytowej. Jeśli przy naszych zarobkach otrzymaliśmy w banku X 400 tys. zł kredytu to wcale nie znaczy, że bank Y przyznałby nam podobną kwotę, niewykluczone, że będzie ona nawet o połowę mniejsza. Z tego wynika, że większy wybór mają osoby posiadające kredyty w bankach konserwatywnie liczących zdolność kredytową.
Karolina Koprianiuk, Wealth Solutions
W takiej sytuacji – z punktu widzenia klienta – najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana drogiego kredytu na tańszy. W bankowej nomenklaturze operacja taka nazywa się refinansowaniem. Dla kredytobiorcy jest to po prostu spłata droższego zadłużenia tańszym. Działania należy zacząć od próby renegocjacji umowy z własnym bankiem. Warunki rynkowe przez ostatnie dwa lata bardzo się zmieniły i jest szansa, że wysoką marzę uda się obniżyć. Nie ma jednak szans, by bank sam wystąpił z taką propozycją, co więcej, dopiero realne zagrożenie odejściem z kredytem do innej instytucji może skłonić go do ustępstw.
Oczywiście banki niechętnie pozbywają się klientów, sposobem na powstrzymanie masowych refinansowań kredytów jest prowizja pobierana za wcześniejszą spłatę kredytu. Każdy bank ma swoje podejście do tej opłaty. W Getin Noble Banku w pierwszym roku trwania kredytu trzeba by zapłacić aż 5 proc. kwoty kredytu, ale co rok prowizja maleje o 1 pkt proc. i po 5 latach operacja ta jest już darmowa. W większości instytucji prowizja istnieje tylko w pierwszych trzech latach, ale np. w Kredyt Banku i PKO BP zawsze wynosi 1,5 procent. Prowizji za wcześniejszą spłatę w ogóle nie pobierają m.in. Bank Pocztowy, Bank Zachodni WBK, ING Bank Śląski, mBank i MultiBank.
W związku z istnieniem prowizji za wcześniejszą spłatę może się okazać, że cała operacja będzie nieopłacalna. Aby w ogóle miała sens, koszt prowizji i innych opłat powinien się zwrócić w ciągu roku-dwóch lat, maksymalnie trzech. Aby rozpocząć procedurę uzyskania kredytu finansowego należy mieć obecną umowę z bankiem i zaświadczenie o aktualnym stanie zadłużenia. Oczywiście należy też przygotować standardowe dokumenty jak zaświadczenie o dochodach i komplet informacji o innych spłacanych kredytach.
Niektóre banki bardzo chętnie przyjmują niezadowolonych klientów innych instytucji. Należą do nich m.in. Bank Ochrony Środowiska i Eurobank. Pierwszy ma liberalną politykę liczenia zdolności kredytowej, co dla wielu osób ma niebagatelne znaczenie. Obecnie w BOŚ trwa promocja, w której w złotych można zaciągnąć kredyt bez prowizji za udzielenie i z marżą od 1,5 pkt. proc. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość dołożenia do kredytu dodatkowych pieniędzy, które klient może przeznaczyć na dowolny cel. Ważne, aby łącznie cel mieszkaniowy przekraczał 50 proc. kwoty kredytu. Nadwyżka ponad to co przeznaczone będzie na spłatę kredytu hipotecznego, oprocentowana będzie jak pożyczka hipoteczna – czyli dużo niżej niż zwykłe kredyty gotówkowe. Jeśli ktoś potrzebuje akurat pieniędzy na inny cel – jest to oferta właśnie dla niego. Jeśli chodzi o kredyt refinansowy to nieźle wygląda też oferta Eurobanku, który także nie pobiera prowizji za udzielenie, a marże zaczynają się od 1,3 pkt proc.
Podobną ofertę jak BOŚ (możliwość dołożenia dodatkowych środków na dowolny cel), ale w euro, ma Bank DnB Nord, który jednak specjalizuje się w obsłudze zamożniejszych klientów. Najciekawiej jego aktualna promocja prezentuje się w oczach osób zarabiających więcej niż 5 tys. zł i pożyczających więcej niż 400 tys. złotych. W tym przypadku na cel mieszkaniowy musi być przeznaczone co najmniej 55 proc. całości kredytu. Ale z kredytami walutowymi zalecana jest dodatkowa ostrożność, bo różnice kursowe i spready mogą uczynić całą operację kompletnie nieopłacalną.
Rozważając refinansowanie kredytu należy pamiętać, że każdy bank ma inne podejście do liczenia zdolności kredytowej. Jeśli przy naszych zarobkach otrzymaliśmy w banku X 400 tys. zł kredytu to wcale nie znaczy, że bank Y przyznałby nam podobną kwotę, niewykluczone, że będzie ona nawet o połowę mniejsza. Z tego wynika, że większy wybór mają osoby posiadające kredyty w bankach konserwatywnie liczących zdolność kredytową.
Karolina Koprianiuk, Wealth Solutions