Gold Finance: Podsumowanie dnia 29.04.2009

 

Wielu ojców giełdowej euforii w Warszawie

Parkietowi przy Książęcej pomagało dziś wszystko. Wczorajszy spadek, po którym „należało się" odreagowanie, wtorkowy amerykański „optymizm" czyli niewielkie spadki indeksów po nerwowej sesji, fatalne, ale lepsze niż się spodziewano wyniki BRE Banku, lekki optymizm na europejskich parkietach, brak obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, choć zwykle obniżka pobudza rynek akcji do wzrostu. Nawet kolejne dane o spadku amerykańskiego PKB o 6,1 proc., podczas gdy spodziewano się zniżki do 4,7 proc., spowodowały tylko nieznaczne i chwilowe ostudzenie zapału byków. Prawie półtoraprocentowa radość inwestorów za oceanem na początku sesji, z ponad sześcioprocentowej recesji USA wsparła starania naszych graczy w próbie pokonania niedawno ustanowionych przez nasze indeksy szczytów.

Polska GPW

Dobry strat giełdowych indeksów w Warszawie był tylko przygrywką do tego, co działo się później. Poziom o około 1 proc. wyższy, niż we wtorek okazał się jedynie
trampoliną do skoku aż o ponad 4 proc. w przypadku wskaźnika koniunktury dla największych spółek i ponad 3 proc. dla indeksu szerokiego rynku. Prym w zwyżkach kursów wiodły papiery banków, oczywiście z BRE na czele. Sięgający momentami 10 proc. wzrost to chyba jednak gruba przesada, biorąc pod uwagę, że zysk tego banku w pierwszych trzech miesiącach roku był o trzy czwarte niższy, niż w tym samym okresie 2008 r. Inwestorzy woleli widzieć wzrost zysku w porównaniu do IV kwartału ubiegłego roku. Ale kto tam za inwestorami trafi. Zwracają uwagę na to, co chcą i reagują tak, jak chcą. W końcu taka jest (na szczęście) uroda rynku.

Za walorami BRE dzielnie podążały papiery większości pozostałych banków, zwyżkując po 6 proc. (BZ WBK, Pekao), w najgorszym razie (PKO BP) ponad 3 proc. Nie pozostawały w tyle akcje firm surowcowych. Obraz ogólnej szczęśliwości psuły tylko taniejące papiery Telekomunikacji Polskiej, ale dziś to tylko „margines" rynku. Wartość obrotu tego marginesu, wynosząca 507 mln zł., stanowiła ponad jedną trzecią obrotów całego rynku akcji. Ciekawy przypadek. Warto zauważyć, że tak potężne obroty walorami tej spółki, najwyższe od stycznia 2007 r., utrzymują się już drugi dzień z rzędu, a towarzyszy temu silna przecena walorów. Trochę winne temu słabe wyniki. Ale BRE Bankowi jeszcze większy spadek zysku nie przeszkodził w dynamicznym wzroście notowań. Rynek giełdowy rządzi się swoją logiką. Trzeba wiele czasu i pokory, by ją zrozumieć. WIG20 ostatecznie wzrósł o 3,75 proc., WIG o 3,5 proc., mWIG40 zwiększył swoją wartość o 2,74 proc., a indeks najmniejszych spółek o 3,21 proc. Wartość obrotów wyniosła 1,6 mld zł i po silnym spadku w poniedziałek, od dwóch dni dynamicznie rośnie.

Giełdy zagraniczne

Bardzo niewielkie, sięgające ułamka procenta wtorkowe spadki za oceanem spowodowały niemal euforię na azjatyckich rynkach. Indeksy zyskiwały po ponad 2 proc. Liderem wzrostów był koreański Kospi, zwyżkujący o 2,9 proc., a rosnący o 2,7 proc. Shanghai B-Share niewiele mu ustępował. W przypadku azjatyckich wskaźników na razie nie można mówić o niczym więcej, jak o odreagowaniu ostatnich dość silnych spadków.

Europa zareagowała w o wiele bardziej spokojny sposób i sesje na głównych parkietach zaczęły się od niewielkich wzrostów. W ciągu dnia powoli pięły się w górę, ale żadnych oznak euforii nie było widać. Jedynie w Londynie inwestorzy zdołali podnieść indeks o ponad 2 proc. Niemiecki DAX nie mógł przebić się powyżej 1 proc. nad poziom wczorajszego zamknięcia, w Paryżu zwyżka około godz. 14.30 sięgała 1,6 proc. Jednym słowem bez rewelacji. Nic dziwnego, skoro wszyscy czekali na dane o kondycji amerykańskiej gospodarki i słowa szefa Fed. Po publikacji danych gorszych od przewidywań i zaskakująco pozytywnym rozpoczęciu dzisiejszych notowań w USA, niewiele się w Europie zmieniło. Dopiero na zamknięciu sesji wartość głównych indeksów ruszyła w górę. CAC40 zyskał prawie 2 proc., DAX 1,65 proc., a FTSE niemal 2,5 proc.

Waluty

Euro, które już we wtorek po południu wzięło się energicznie do odrabiania strat wobec amerykańskiej waluty, dziś od rana kontynuowało tę tendencję. Jeszcze we wtorek po południu euro wyceniano na nieco ponad 1,29 dolara. Próba dalszego osłabiania wspólnej waluty skończyła się gwałtowną korektą i już wczoraj pod koniec handlu za euro trzeba było płacić 1,31 dolara. Dziś rano euro drożało nawet do 1,32 dolara.

Wygrana euro w zmaganiach z dolarem przyniosła ulgę naszej walucie. We wtorek w najgorszym momencie za dolara trzeba było płacić 3,52 zł, dziś rano już tylko 3,37 zł. Przecena amerykańskiej waluty aż o 15 groszy w ciągu kilku godzin robi wrażenie. Wszystko wskazuje na to, że ostatnia przecena była jednak chwilowym „wybrykiem" i sytuacja zdaje się wracać do normy. Euro staniało z 4,54 zł od wtorkowego szczytu, do 4,45 zł dziś rano, co oznacza przecenę wspólnej waluty o 9 groszy. Franka dziś rano znów można było kupić poniżej 3 zł, czyli po 2,96 zł. Po decyzji RPP złoty zyskał jeszcze kilka groszy w stosunku do głównych walut. Około godziny 16.00 zwiększył swoją przewagę o dodatkowe 3 grosze.

Podsumowanie

Na rynkach finansowych w ostatnich dniach wyraźnie widoczna jest coraz większa zmienność nastrojów. Przejawia się ona w większej amplitudzie wahań cen akcji i innych instrumentów. Co ciekawe, ich skala zmniejszyła się na Wall Street, która w tej dziedzinie do niedawna przodowała. Wzrosła za to w Azji, Turcji, Grecji, Polsce. Na warszawskiej giełdzie emocje rosną. Podsyca je początek sezonu publikacji wyników finansowych przez nasze spółki. Wiadomo, że wyniki te nie będą w większości przypadków zachwycające. Zadziwiająca jednak może być reakcja na nie. Dziś mieliśmy tego pierwszy przykład. Z tego wniosek, że emocji w najbliższym czasie nie zabraknie. Kierunek ruchu indeksów trudno w związku z tym przewidzieć. Po przebiegu dzisiejszej sesji można się spodziewać kontynuacji wzrostu, ale wszystko… w rękach i nastrojach inwestorów za oceanem, którzy dziś będą mogli się wykazać reakcją na dane o PKB i wieczorną wypowiedź Bena Bernanke.